Tego zachmurzonego dnia zjawiłam się u Kaśki by zobaczyć jak
idą jej przygotowania do spotkania z Eliotem. Na miejscu oczywiście okazało
się, że Kati nigdzie nie idzie bo Oliwier jest chory. I kogo w to całe
spotkanie wrobiła? Mnie.
– Ale jak to będzie jak ja pójdę za ciebie? – pytałam chyba
po raz dziesiąty stojąc przed lustrem i poprawiając czarną kredką kreski pod
oczami.
– No, Ana, szukaliśmy go przecież dla ciebie – mówiła z
coraz mniejszą cierpliwością, nie przestając głaskać Oliego po czole z matczyną
czułością.
– A nie będziesz ani trochę zła, że zgarniam ci tak hojnego
klienta z przed nosa.
– Sama ci go pod nos podstawiam, grzechem byłoby z tego nie
skorzystać.
– Zgrzeszę kiedy z tego skorzystam – powiedziałam z
uśmiechem, poprawiłam usta i zakołysałam Nikolę w kołysce, bo zdawała się
przebudzać.
– Jeden grzech w tą czy w tą. Święty Piotr już ich pewnie
nie liczy w naszym przypadku.
– Czyli piekło mamy murowane? – zapytałam.
– Na niebo z pewnością nie mamy co liczyć.
Po tych słowach musnęłam ją w policzek, Oliwiera też, bo
nadal nie spał i poszłam w stronę drzwi wyjściowych. Spotkanie miało się odbyć
w mieszkaniu Kati, które sama sobie załatwiła. Było niemal cale do remontu,
stopniowo je meblowała by wreszcie móc wyprowadzić się od tej jędzy, jaką była
jej matka.
Kiedy zasiadłam na wielkim łożu, takim z metalowymi
elementami poczułam zdenerwowanie. Dziwne, nigdy wcześniej mi nie towarzyszyło.
Strach, owszem zdarzało mi się bać i odczuwać lęk, ale nie denerwować się
jeszcze bez powodu, bo przed spotkaniem. Po chwili już nie mogłam usiedzieć na
miejscu, chodziłam od ciemnej sypialni do okna w przyszłym salonie, co chwila
nasłuchując kroków na klatce.
Wreszcie usłyszałam pewne, mocne zapukanie i niemal podskoczyłam z wrażenia.
Poprawiłam spodnie, podciągając je nieco wyżej, potem wygładziłam bluzkę,
przyjrzałam się czy odpowiednio układa mi się granatowa arafatka założona na
szyje.
Znów rozległo się pukanie. O cholera, trzeba mu w końcu
otworzyć. Zastanawiałam się ile będzie miał lat. Chwyciłam za klamkę.
Obstawiłam, że jakieś pięćdziesiąt, w końcu kto inny by zamówił dziewczynę na
taki czas. Otworzyłam, o cholera, to chyba pomyłka, chyba jakiś sąsiad.
– Cześć Ana – powiedział miękko, nie miał chrypy jak większość
facetów z którymi miałam do czynienia. Czysty aksamitny głos i stalowe oczy, które
pobłyskiwały w ciemności.
Miał przy sobie colę, czyli jednak do mnie. Otworzyłam drzwi
szerzej i cofnęłam się o krok by wpuścić go do przedpokoju. Teraz widziałam go
dokładnie. Stalowa koszula w kolorze jego oczu, marynarka w starym fasonie,
niczym wyjęta z retro świata, była brązowa, przeszyta bordowymi nitkami.
Zwyczajne, brązowe spodnie, były w modzie w tym sezonie.
– Jestem Eliot Grey – powiedział z lekkim zawahaniem. Napawało mnie to lekkim niepokojem, z niewiadomych względów. – Teraz ty powinnaś
wyciągnąć dłoń i się przedstawić.
Cholera, tylko jak ja miałam się przedstawić? Być sobą, czy
Kati? Co ona mu o sobie napisała? Jak ten cały cyrk się skończy, to uduszę ją
gołymi, własnymi rękoma.
– Ana Steele – zdecydowałam się na prawdę i po chwili poczułam
na swojej dłoni jego męski, pewny uścisk. Miał strasznie zniszczone dłonie,
takie chropowate.
– Ana to taki pseudonim artystyczny? – dopytywał.
– Nie.
– A Steele?
A co go to obchodziło? Nie miał innych zmartwień? Przyszedł
tu po coś konkretnego, więc na cholerę mu moje imię. Wiedza o tym jakie
nazwisko mam wpisane w metrykę urodzenia nie sprawi, że będzie mu przyjemniej
podczas pieprzenia, zgadza się?
– Także nie – odpowiedziałam, bo się tak patrzył tym szarym
spojrzeniem, że nie sposób było uniknąć odpowiedzi. – Zapraszam do ostatniego
pokoju po lewo.
– A przyjmuje tu ktoś jeszcze? Jakaś koleżanka? – zapytał i
po chwili rozległo się – O cholera – i brzdęk rurek aluminium.
– Przepraszam, trwa remont, to mieszkanie koleżanki i…
– Nie tłumacz się, nie połamałem się przecież, to nic wielkiego
się nie stało, ale gościnność nakazywała by mnie uprzedzić, zwłaszcza, że
panuje półmrok.
– Okay, jak będziesz wychodził to będę pamiętać by cię
uprzedzić.
– Dobry żart, teraz to już będę pamiętał.
Eliot usiadł na brzegu szezlonga i położył napoje na blat
niskiego stolika, takiego staromodnego, niby pod telewizor.
– Świetny klimat, trochę mroczny. Gdzie masz szklanki?
Zrobię ci drinka. – Wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki jakaś płaską
butelkę, nie dostrzegłam etykietki, ale chyba była to wódka.
– Wolę mieć trzeźwe myślenie…
– A ja wolę rozluźnione kobiety, a ty jesteś taka spięta.
– Wydaje się tobie.
– A przeszliśmy na ty?
Cholera, co to za pytanie? Za chwile mieliśmy iść do łóżka,
a ja miałam mu mówić na pan? Oszalał.
– A nie przeszliśmy?
– Nie wiem, dobre wychowanie nakazuje by zadecydowała o tym
kobieta.
– Eliot, to twój pseudonim artystyczny?
– Nie, imię. Moja te… ten, no jak to się mówi… matka ma
dziwny gust co do imion.
– Czyli masz rodzeństwo?
– Siostrę, Elenę.
– Braci?
– Zero.
– Sióstr? – zapytałam jednocześnie podając mu szklanki,
czułam jak obcina moją pupę i nogi tym swoim spojrzeniem.
– Zero.
– I tu cię mam – odwróciłam się gwałtownie i podeszłam kładąc
z hukiem szklanki na stół. – Co z siostrę, Eleną?
– Jestem tu dla przyjemności, a czuje się jak na
przesłuchaniu. Czas to zmienić, panno Steel.
– Co proponujesz?
– Odwróćmy tą zabawę.
Ja tam nie zauważyłam byśmy się w coś bawili, tak więc co
mieliśmy odwracać? No i co teraz? Gadka się nie klei, facet jest jakiś dziwny,
kłamie o siostrze, pewnie nawet nie ma na imię Eliot. Założę się, że to jakiś
psychopata, a jutro znajdą moje zwłoki.
– Ana, to skrót od Anna? – zapytał i tym wybawił mnie z
zakłopotania.
– Anastazja – odpowiedziałam i obserwowałam jak przygotowuje
drinki, a potem jeden z nich delikatnie przechyla. Jego usta mnie… sama nie
wiem co one mnie, ale nie potrafiłam oderwać od nich wzroku.
– Mieszkanie koleżanki, płacisz jej za takie wynajmowanie?
– To moja prywatna sprawa.
– No jak wolisz – odburknął i zacisnął tą swoją kwadratową
szczękę, miał ostro zarysowane rysy twarzy. Takie męskie.
– Mam się rozebrać czy sam wolisz to zrobić? – zapytałam.
– Nie ma pośpiechu, napij się.
– Wolę mieś trzewy umysł.
– To żadna linia obrony – rzekł znacząco.
– A będę potrzebowała obrony?
– Nie wiem.
O cholera do potęgi entej, to naprawdę jakiś seryjny, albo
jakiś sadysta i co ja teraz poradzę? Nawet gazu pieprzowego nie mam, ani
antypespirantu by mu dać po oczach w razie potrzeby.
– Ile bierzesz na godzinę? – zapytał mile, tak jakby nie on,
bo był raczej zdystansowany, a nie
przyjemny.
– Sto pięćdziesiąt złotych.
– Na ile się umawialiśmy?
– Na trzy godziny, nie pamiętasz? – zdziwiłam się.
– Umknęło mi w tłumie.
Eliot wyjął portfel, skórzany, brązowy jak jego spodnie,
wyciągnął pięć banknotów po sto złotych.
– Nie mam wydać – oznajmiłam.
– Uznajmy to za premię.
– Ale ja jeszcze nic nie zrobiłam – zaoponowałam.
– I nie zrobisz. Nic z tych rzeczy jakie chodzą ci po głowie.
– Nie siedzisz w mojej głowie, nie wiesz co mi po niej
chodzi.
– Skąd wiesz? Może jestem jak Edward Culen? Może tak jak on
słyszę twoje myśli.
– On Belli myśli nie słyszał, więc…
– Skąd pewność, że jesteś moją Bellą?
Skubany, jaki mądry. Cwaniaczek jeden.
– Słuszna uwaga, punkt dla ciebie.
– To o czym porozmawiamy? – zapytał, a ja zastanawiałam się
jak można tyle zapłacić za rozmowę.
– A przyszliśmy tutaj by rozmawiać? – dopytywałam niewinnie.
– Czyli seks, okay. Skoro masz tak ograniczone pole
tematyczne… to może… wiesz, że sceny seksu na filmach prawie zawsze są
odgrywane przez dublerów?
– Nie zawsze, są od tego wyjątki. Choćby ten Brytyjski aktor
co dał sfilmować swój własny wytrysk.
– Który? – zapytał.
– Kieran O'Brien, czy jakoś tak – odpowiedziałam nadal
zastanawiając się czy dobrze podałam nazwisko.
– Ten z 9 songs?
– Tak, właśnie w tym filmie.
– Wokół niego było spore zamieszanie.
– Wiem, reżyser podobno chciał przenieść na ekrany kinowe cząstkę elementarną
– Cząstki elementarne.
– Mój błąd, przyznaje ci racje.
– Lubimy te same filmy panno Steele, to mizerna, ale zawsze
jakaś nić porozumienia.
– A książki?
– Historyczne.
– Nienawidzę historii – przyznałam.
– Dlaczego? – dopytywał z uśmiechem, takim lekkim, prawie
niewidocznym.
– Nie umiem zapamiętać dat, po godzinie wylatują mi z głowy,
mieszają się wydarzenia, to nie dla mnie. Ja lubię cyfry.
– Sądząc po tym, że płacą ci w setkach to chyba raczej
lubisz liczby.
– To bezczelność – niemal krzyknęłam.
– Ja nie muszę być dla ciebie miły, ja wymagam, to ty masz obowiązek
mnie zadowolić. – Zaiskrzyły mu oczy gdy to mówił, świeciły jak dwa radosne
ogniki, czyli jednak psychopata… no to mam przejebane.
Ciekawa jestem co on rozumie przez słowo zadowolić.Już nie mogę się doczekać następnej części.
OdpowiedzUsuńOkropny on jest,jak tak można się nabijać z biednej kobietki:) ale ona tak fajnie głupia tu jest:)
OdpowiedzUsuń"Jeden grzech w tą czy w tą." myślę, że lepiej będzie brzmiało "...w tą, czy w tamtą."
OdpowiedzUsuń"Było niemal cale do remontu, stopniowo je meblowała by wreszcie móc wyprowadzić się od tej jędzy, jaką była jej matka." - całe i przecinek przed 'by'.
"– Jestem Eliot Grey – powiedziałem, bo przecież miałem udawać tego… prowokatora tej całej, niecodziennej sytuacji. – Teraz ty powinnaś wyciągnąć dłoń i się przedstawić." - skoro piszesz ten rozdział jako Ana, to tu jest błąd - nie powinny pojawić się myśli Krystiana. Psuje to ogólny odbiór i myli czytelnika. ;)
"– Także nie – odpowiedziałam, bo się tak patrzył tym szarym spojrzeniem, że nie sposób było uniknąć odpowiedzi. – Zapraszam do ostatniego pokoju po lewo." - Patrzenie "szarym spojrzeniem", no nie wiem, razi mnie to określenie. Lepiej by chyba było "szarymi oczami/ślepiami", ale nie szarym spojrzeniem...
"...ale gościnność nakazywała by mnie uprzedzić, zwłaszcza, że panuje półmrok." - nakazywałaby - razem.
" Wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki jakaś płaską butelkę, nie dostrzegłam etykietki, ale chyba była to wódka." - jakąś.
- Trzeźwe myślenie - lepiej brzmi trzeźwy umysł, ale jeżeli to po prostu styl wypowiedzi Any, to można zostawi jak jest, bo jakoś specjalnie to nie przeszkadza.
"Wydaje się tobie." - to też luźna taka inf, , a mnie się wydaje, że lepiej brzmi - "Wydaje ci się" - i jest poprawniej :)
O widzę, że potem jest już trzeźwy umysł. Brzmi o niebo lepiej! :)
"Choćby ten Brytyjski aktor..." - brytyjski - mała litera bo to przymiotnik utworzony od rzeczownika :)
To chyba to co najważniejsze, moim zdaniem. Poza tym przecinki, przecinki, przecinki...
A teraz treść! Czy ja już wspominałam, że kocham twoje opowiadania? Tak? Nie ważne, wspomnę jeszcze raz. Doskonale budujesz napięcie, akcja jest cały czas. Właściwie, boli tylko to, że cześć taka krótka.
Mam nadzieję, że szybko będę mogła pochłonąć kolejny rozdział :)
Kocham twoją Ann i twojego Greya. A propos, mam młodego nauczyciela od historii, i gdy dziś wyszedł z sali by odebrać telefon to zaczęłam płakać ze śmiechu.
-> W razie błędów w kom, przepraszam :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Kailaa
Z tym Eliotem Greyem... no bo ten rozdział miał być z jego strony pisany z początku i to drobne zdanie mi umknęło resztę jak widzę poprawiłam. Przecinki to niestety nie moja działka i chyba nigdy się tego nie nauczę. A resztę poprawię w najbliższym czasie, tylko nie wypowiedzi Any, bo ona ma różny styl. powiedzmy, że inteligentna dziewczyna pozuje się na pustaka, jak to bywa w dzisiejszym społeczeństwie ;)
UsuńCiekawa byłam ich pierwszego spotkania... i nie zawiodłam się. Bardzo dobrze zbudowane napięcie. Wyczuwam między nimi jakąś chemię.
OdpowiedzUsuńWspomnienie o Edwardzie i Belli... Zabolało. Ale mimo to, ciekawie się zapowiada. Eliott juz mi zaczyna działać na nerwy..
OdpowiedzUsuńChyba Krystian, w końcu to on zastępuje Eliota.
UsuńGenialnie przeprowadzona rozmowa, "dyskusja". Nawet się uśmiałam jak się z niej nabijał:)
Myślałam, że spotkają się w szkole, byłam bardzo ciekawa tego ich pierwszego spotkania. Ale los lubi sprawiać niespodzianki, trochę się poplątało. Krystian pojawił się na spotkaniu zamiast Elliota, a Ana zamiast przyjaciółki, bo jak sama Kasia stwierdziła, to grzech by było z takiej okazji nie skorzystać.
OdpowiedzUsuńRozbawiła mnie ta ich dyskusja i przemyślenia Any, że to pewnie jakiś psychopata, a ona nawet antyprespirantu nie ma, żeby się bronić.
super wykreowalas postacie. sa bardzo wyraziste, niemal zdaja sie zyc wlasnym zyciem . spotkanie rewelacyjne;) ciesze sie ze to jednak Ana poszla
OdpowiedzUsuńwww.czarnekrolestwo.blog.pl
super wykreowalas postacie. sa bardzo wyraziste, niemal zdaja sie zyc wlasnym zyciem . spotkanie rewelacyjne;) ciesze sie ze to jednak Ana poszla
OdpowiedzUsuńwww.czarnekrolestwo.blog.pl
Coraz bardziej mi się podoba to opowiadanie. Jak na prostytutkę to Ana wydaje mi się sztywna. Zastanawia mnie czemu to robi. Co do pierwszego spotkania to też spodziewałam się, ze spotkają się w szkole. Gadka się trochę nie klei, Krystian raz bywa całkiem porządku a raz chamowaty trochę mnie to zbija z tropu. Jestem ciekawa czemu nie przedstawił sie jej prawdziwym imieniem, przecież jak przyjdzie do niej prawdziwy Eliot to wydjzie to bezsensowne kłamstwo.
OdpowiedzUsuńDyskusja fajna. Wywiązała się między nimi walka słowna, ale taka dziwna. Ona jest trochę sploszona a prostytutka to chyba raczej otwarta osoba powinna być, on za to wydaje się wyjątkowo pewny siebie, tak pewny że momentami chamowaty. Dziwna z nich para taka nieszablonowa bardzo. Ale to jest właśnie najlepsze :p
OdpowiedzUsuń