piątek, 4 października 2013

Rozdział 1.4 - Impulsywny on

Eliot wstał i zaczął przemieszczać się po pomieszczeniu. O cholera, co jest nie tak? Jest zdenerwowany? Z pewnością, ale na co? Dlaczego? Na mnie?

– Nie wiesz o co mi chodzi? – zapytał i wbił we mnie wzrok niczym tysiące szpilek. – Cholera, Ana.

– Jezu ja cię tylko dotknęłam, co w tym takiego złego.

– Nic, po prostu nie lubię być dotykany – odburknął i zajął miejsce a łóżku, obok mnie, to samo co poprzednio.

Poczułam dłoń. Dużą, męską dłoń na moim kolanie. Nie położył jej na nim, po prostu trzymał w powietrzu tuż nad nim. Zaczął delikatnie posuwać dłoń do góry, lekko muskając nią moje udo. Kiedy dotarł do samego końca, zakreślił kółeczko pod samym guzikiem od moich dżinsów. Znów sunął do dołu, byłam z tego powodu zawiedziona… całkiem nowe uczucie.

– Już dobrze… naprawdę przepraszam. Spokojnie mała, nic się nie stało – rzekł.

A gdzie jego ręka? Czemu ją zabrał? Wyprostował się… Dziwny ten psychopata, taki nawet nie psychopatyczny. Zaraz, zaraz, przecież to ja określiłam go psychopatą, a może wcale nim nie był?

– Jesteś bardzo impulsywny –powiedziałam i dołożyłam setki starań by mój głos zabrzmiał pewnie, bez drgnięć. Cóż na tym polu odniosłam porażkę – głos zadrżał.

Eliot uśmiechnął się, ale tak nieładnie, kpiąco. A to buc, naigrywał się ze mnie przez cały czas. Sięgnął pomiędzy kratami łóżka po szklankę coca-coli. Podał mi ją.

– Proszę, napij się. Dostałaś wypieków.

Jeszcze to cholera zauważył. Czerwieniłam się, nie ze wstydu, ale z podniecenia, w chwili gdy zaczynało robić się gorąco. Mój fluid, podkład i puder to maskował, ale Kasia używała innych kosmetyków, a ja nie byłam gotowa, że będę musiała przychodzić tu za nią. To ona tu powinna być, pić teraz tą colę z… zaraz nie czuje alkoholu… dlaczego?

– Pijesz z mojej szklanki – odpowiedział.

Nie no… dosłownie Edward Culen, czytający w moich myślach. Cóż to tylko potwierdza jego przekonanie, że nie jam być jego Bellą, ale może to i lepiej. Tylko dlaczego mi z tego powodu przykro? „Anastazjo Steele, znasz tego faceta od godziny, opanuj się i zejdź na ziemię” – powiedziałam w myślach sama do siebie. Zerknęłam ukradkiem w jego szare oczy, teraz były stalowe, pożądliwe, pożerały mnie, czułam, że sunął jeszcze przed sekundą po moim dekolcie. „Weź się w garść. No dalej bierz się w tą cholerną garść!” – krzyczałam sama na siebie w swojej podświadomości.

– Ty nie pijesz? – zapytałam i z ulgą dokonałam analizy brzmienia mojego głosu. Tym razem był normalny, bez drgań.

– Prowadzę. Wypiłem małego drinka na samym początku – odpowiedział rzeczowo, pewnie jak zwykle. Czyli zachowywał dystans.

– Jesteś bardzo impulsywny.

Zrobiłam kilka łyków coli i poprawiłam się na łóżku tak by oprzeć się o metalową kratę. Nogi ułożyłam swobodnie na wprost. Dziki temu sprawiłam, że Eliot siedział przy moich łydkach. Złapałam sama siebie na tym, że marzę by ich dotknął. W tej chwili poczułam dotyk… a jednak czyta mi w myślach. Puścił. Ciepło jego dłoni znikło, przez to ta cała wygazowana cola przestała mi smakować.

– Zmarszczyłaś brwi – zauważył.

– Zawsze tak robię gdy jestem zła.

– Zdenerwowałem cię, panno Steele? – zapytał z kpiną. Niby się nie śmiał, jego głos nic nie zdradzał, ale ten wzrok. Sto procent ze mnie kpił i miał z tego niezły ubaw.

– Nie ustosunkowałeś się do mojej wypowiedzi – rzekłam skarżąco.

– Ustosunkować, stosunkować, stosunek… co ci chodzi po głowie. To bardzo grzeszne myśli, wiesz?

Skąd on wiedział, że ja mam na niego ochotę? Mieliśmy jeszcze dwie godziny, na pewno się na mnie skusi. „Bez obaw Ana, trzymaj fason i nie daj sobą manipulować” – mówiłam sama do siebie.

– Nie baw się w grę słów, nie wychodzi ci.

– Pyskata, ale dobrze – rzekł jakby sam do siebie, jakby przypadkiem wymsknęło się to na zewnątrz z jego ust. – Kiedy popełniłem tą straszną zbrodnie jaką jest nieustosunkowanie się do twoich wypowiedzi, pani?

No tym razem to już z pewnością była kpina i jaka „pani”? Nie miałam pojęcia co temu człowiekowi chodziło po łbie, ale chciałam się przekonać. Nie poznawać jego myśli, nie usłyszeć ich, a poczuć, po prostu doświadczyć jego całego, z zaletami i z wadami, z kpiną i złością, a może wtedy… może to by sprawiło, że dostrzegłabym w nim wspaniałego gościa, z jakimiś zaletami.

– Impulsywny jesteś. To była ta wypowiedź – przypomniałam.

– Sądziłem, że to stwierdzenie, że nie trzeba się do tej akurat wypowiedz ustosunkowywać.

– Myliłeś się, trzeba.

– Nie lubię być dotykany.

– To już wiem, ale dlaczego.

– Nie odpuścisz? – zapytał bez cienia uśmiechu, z lekką goryczą malującą się na jego twarzy.

– Nie mam w zwyczaju odpuszczać.

– I z pokorą też u ciebie na bakier, zgadłem?

Po cholerę zmieniał temat? A, tak, nie chciał odpowiadać na pytanie o dotyku, ale nie ze mną te numery, ja się nie dam tak łatwo podejść. Tylko jak z niego to wyciągnąć? Drążyć nie ma sensu. W jego przypadku powiedzenie, że „kropla drąży skałę” całkowicie się nie sprawdzało, bo on był jak stal… nie do wydrążenia. Zaryzykowałam. Odłożyłam szklankę na stolik przy łóżku, uklękłam i zbliżyłam się do niego. Szybko przytuliłam go do siebie. To był taki instynkt, ale z pewnością nie nosił imienia samozachowawczy. Kiedy moje usta dotknęły szyi Eliota nagle poczułam, że lecę do tyłu. Plecami odbiłam się o materac. Eliot wstał gwałtownie. Czyli to on mnie odepchnął. „Ana, zostałaś odepchnięta przez faceta, który za ciebie zapłacił, albo się nie postarałaś, albo to naprawdę psychol” – pocieszała mnie moja podświadomość. Patrzyła jak Eliot zaciska lewą dłoń w pięść, z całej siły. Właściwie to podziwiałam pracę jego mięśni przy każdym ruchu. Jednak kiedy zobaczyłam ból malujący się na jego twarzy było mi po prostu głupio. Jak mogłam robić coś czego nie lubił? Przecież to on płaci, on jest klientem, a nie od dziś wiadomo, że klient to pan i to on ustala zasady. Eliot zaczął oddychać bardziej miarowo, uspokoił się.

– Przepraszam, Ana, mam nadzieję, że nic ci się nie stało – rzekł z dużą dozą troski w głosie.

– Nie, nic, zupełnie nic. Jestem cała – odrzekłam, przywołując na twarzy sztuczny uśmieszek.

– To dobrze. Zrozum, ja naprawdę bardzo chciałbym się z tobą kochać, ale nie mogę.

– Ale dlaczego, przecież ja chcę, do niczego mnie nie zmuszasz. – Cholera czy ja to powiedziałam na głos?

Jego szare spojrzenie przeszyło mnie na wskroś. To dało mi pewność, że gadka o braku zmuszania i chęci nie była tylko w mojej podświadomości, że on też ją słyszał.

– Nie mogę się z tobą kochać, nie dlatego, że nie chcę. Ja po prostu nie chcę zadać ci bólu – wyjaśnił.

Nie no, doprawdy wyjaśnienie było kosmiczne. Co on sobie wyobrażał? Że na niedoświadczoną małolatę trafił. Buc jeden, za kogo on się uważał?

– Wiesz – zaczęłam i wstałam na równe nogi. Jego klatka piersiowa znajdowała się kilkanaście centymetrów od mojego nosa. – Nie jestem dziewicą od dawna, więc to już mnie nie boli  – dokończyłam pewnie. Dostrzegłam, że kąciki jego ust lekko unoszą się ku górze.

– Jesteś mało doświadczona, by wiedzieć co mam na myśli. – Zbył mnie. Zrobił kilka kroków w tył. Sięgnął po tą swoją marynarkę, rodem wyjętą z czasów mojego dziada, albo i pradziada. Nie założył jej na ramiona pokryte stalową koszulą, tak świetnie pasującą mu do oczów. Przewiesił marynarkę przez ramię.

– Co ty wyprawiasz? – zapytałam nieco głośniej niż wypadało.

– Będę się już zbierał – wyjaśnił.

– Dlaczego? – dopytywałam z desperacją w głosie. Za tą desperacje sama siebie pewnie będę wyklinała jeszcze przez kilka tygodni, a może nawet miesięcy, ale teraz dumę i godność schowałam już całkowicie do kieszeni.

– Trzymaj się, Ana, może kiedyś zrozumiesz.

Objął mnie ramieniem, musnął wargami w policzek i wymaszerował czym prędzej z pokoju. Usłyszałam zgrzyt metalowych i aluminiowych rurek i przeklęcie:

– Cholera, miałaś mnie uprzedzić.

Uśmiechnęłam się. Dobrze mu tak. Nie chciał mnie to niech się nawet połamie. Jednak coś nakazywało mi pójść do niego. Złapałam go za rękaw koszuli, gdy stał przy samych drzwiach. Odwrócił się, chwycił mnie obiema dłońmi za ramiona, mocno, bardzo mocno. Moje plecy były dociśnięte do ściany. Kiedy on zdążył to zrobić? Nawet nie czułam, ale teraz czułam i to co, jego usta, ciepłe, suche wargi na moich. Jego język przedarł się przez moje zęby. Ba, sama mu na to pozwoliłam, jednak kiedy chciałam zaangażować się w ten pocałunek, to obca wilgoć nagle zniknęła z mojej prywatnej „anowej” przestrzeni. Nie czułam też jego twardych warg.

– Cześć, trzymaj się, mała.

Wypowiedział na pożegnanie tylko te cztery słowa, znaczące „nigdy więcej”. Trzasnęły drzwi. Dlaczego nie powiedział „do następnego razu, mała”? Osunęłam się po tej ścianie do której mnie przygwoździł przed dosłownie chwilą. Wzięłam głębszy oddech, przypomniałam sobie o pięciu stówach znajdujących się w pokoju. Uśmiechnęłam się na myśl o zakupach, a to skutecznie powstrzymywało moje łzy przed wypłynięciem. „Anastazja Steele, nigdy nie płakała z powodu żadnego chłopaka, ani przez żadnego chłopaka i to nigdy nie ulegnie zmianie” powiedziała z dumą moja podświadomość.

Pamiętaj!

Czytam = Komentuje

13 komentarzy:

  1. Znowu się z niej nabijał,nie ładnie:) Fajnie im wyszło to niedogadanie się o bólu:) Czekam na dalsze losy tej dwójki ,bardzo mnie ciekawi jak to rozwiniesz

    OdpowiedzUsuń
  2. "– Nic, po prostu nie lubię być dotykany – odburknął i zajął miejsce a łóżku, obok mnie, to samo co poprzednio." - zjadłaś a - w na łóżku.

    "Mój fluid, podkład i puder to maskował, ale Kasia używała innych kosmetyków..."- powinno być :maskowały: - liczba mnoga, bo kosmetyków było kilka.

    "– Zdenerwowałem cię, panno Steele? – zapytał z kpiną. Niby się nie śmiał, jego głos nic nie zdradzał, ale ten wzrok. Sto procent ze mnie kpił i miał z tego niezły ubaw." - lepiej brzmi "Na sto procent..."

    "Plecami odbiłam się o materac." - od materaca.

    "– Jesteś mało doświadczona, by wiedzieć co mam na myśli." - lepiej brzmi "za mało doświadczona"

    "Nawet nie czułam, ale teraz czułam i to co, jego usta, ciepłe, suche wargi na moich." - to zdanie mi się nie podoba, w ogóle mi się nie podoba. Trzeba by to było jakoś inaczej sformułować. Takie pogmatwane.

    Poza tym przecinki. Jak dla mnie całkowite mieszanie w interpunkcji trochę przeszkadza przy czytaniu. Ale, właściwie, sama mam z tym często problem, więc kończę się czepiać. A i szyk zdania, nie gdzie utrudniał czytanie, jak dla mnie.

    Ale tak poza tym to jest świetnie :)

    Co do treści, to rozdział bardzo mi się podobał. :) Lubię Twojego Greya i twoją Anę, sa bardziej życiowi, to prawda. :) I mam nadzieję, że szybko się powtórnie spotkają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do lepszych brzmień się zgadzam, po twojemu brzmiałoby lepiej, ale nie chce bohaterów idealnych, z zawsze poprawną mową. Staram się by dialogi były normalne, takie międzyludzkie, realne, a nie wyjęte spod linijki.

      To jedno zdanie co jest takie pogmatwane, to bardzo za nie przepraszam, za chwilkę poprawię, bo sama nie wiem co chciałam nim przekazać. Widocznie zmęczenie mnie wtedy już dopadło.

      Usuń
  3. Cieszę się, że w porównaniu do oryginału u Ciebie Ana nie jest taką sierotką Marysią tylko ma charakterek, który mam nadzieję będzie często pokazywać oraz to, że nie pozwala sobie w kasze dmuchać. Bardzo bym chciała, żeby w rozmowach z Grey'em imponowała mu tym że potrafi mu odpowiedzieć na jego cięte teksty. Całkiem dobrze zaczęłaś swoją opowieść, więc czekam z niecierpliwością na następną część. Liczę na to że dodasz ją szybko oraz, że ciekawie rozwiniesz ich historię.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za miłe słowa. Właśnie pisze ostatnie dwie części pierwszego rozdziału i wezmę się też za kolejny rozdział (rozdział 2). Ten drugi będzie dłuższy i nie podzielony aż na tyle części.

      Usuń
    2. PS. Mnie też w oryginalnych 50 twarzach wkurzała naiwność i sieroctwo Any :)

      Usuń
  4. Fajnie że w Twojej wersji Ana ma charakter a nie jest tak potulna jak w oryginale. Ale mimo wszystko jest mi jej szkoda bo przypuszczam że nie miała łatwego dzieciństwa i dlatego stała się tym kim jest. Natomiast Grey popieprzony jak zawsze...

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak. Dłuższe rozdziały to jest to. Literówki się zdarzają każdemu, lecz czytając szybko się tego nie wyłapuje. Mimo to sądzę że blog jest wart przeczytania (tak, jest zajebisty jak Ci mówiłam :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Przynajmniej w twojej historii Ana wie czego chce, jest zdecydowana, a nie tak nieporadna sierotka

    OdpowiedzUsuń
  7. Anę wkurza, że ten dziwny gość, którego w myślach nazywa psychopatą nabija się z niej, jakby nie traktował jej poważnie. Ona czuje się doświadczoną kobietą, która zarabia na swoje potrzeby i zachcianki rozkładaniem nóg. A tu przychodzi jakiś gość, prowadzi dziwne dysputy, płaci, a nie chce nic w zamian, dla niej to dziwne. Mam wrażenie, że dla niej to zniewaga, że coś jest z nią nie tak, że coś źle zrobiła, bo on nie chce jej przelecieć. Ona nie zrozumiała jego tekstu, że nie może się z nią kochać, bo nie chce jej sprawić bólu, odbija piłeczkę i mówi, że już nie jest dziewicą i nie będzie jej bolało, tylko, że on ma na myśli inny rodzaj bólu, jaki chciałby jej zadać.

    OdpowiedzUsuń
  8. masz urzekajacy styl pisania. nie koloryzujesz, nie ubarwiasz niepotrzebnie. piszesz twardo ale i lekko pikantnie ale zyciowo. mam nadzieje ze szybko uda im sie znow zobaczyc;)
    www.czarnekrolestwo.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Czyli jednak Krystian ma problem z dotykaniem. Jestem ciekawa jak się spotkają po raz drugi.

    OdpowiedzUsuń
  10. Coś czuje że spotkają sie szybciej niż sami przypuszczają. Krystian pewny siebie, Anie chyba się spodobał....

    OdpowiedzUsuń