poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 4.5 - Poszerzamy grono przyjaciół

Leżałam na kolanach Krystiana Greya – pięknie... Dla tych, którzy nie są zbyt biegli w rozumowaniu, to „pięknie” to była ironia. Choć być może podobałoby mi się, gdyby to moja głowa spoczywała na jego kolankach, a ja patrzyła w te jego szare oczęta. Niestety, teraz nawet nie umiałam się rozmarzyć, bo pupa piekła mnie coraz bardziej od wymierzanych mi klapsów. Wierciłam się niemiłosiernie, próbowałam się zasłonić, ale nic nie przynosiło ulgi, a po chwili nic już nie mogłam zrobić, a tym samym nie mogłam liczyć nawet na chwilową przerwę. Teraz już wiem co czuły zwierzęta w cyrku, skazane na treserów i bat tych treserów i ponownie na treserów.


– Ała! – darłam się jak opętana.

Krystian przestał, a ja nada się darłam, bo jeszcze do mnie nie dotarło, że już nie bije. Co z tego, że nie słyszałam odgłosów uderzeń, skoro bolało nadal. W końcu przestałam krzyczeć.

– Super, ostatnie dziesięć przed tobą. Nie wrzeszczysz i liczysz. – To nie był mój Krysiek, ten był taki zimny i opanowany, jakby zupełnie nie on.

Poczułam pieczenie na lewym pośladku, wydarłam się. Poczułam kolejne na kolejnym i ta sama reakcja. Potem trzy szybkie, a ja już na nowo wyłam z bólu.

– Miałaś liczyć i się nie drzeć – przypomniał. – Nie skończymy, dopóki nie zrobisz tego czego od ciebie wymagam. Nie toleruje wrzasków i buntów, lubię ciszę i posłuszeństwo.

– Nie! Nie…

–Ana, dam ci dziesięć minut przerwy, a potem wracasz na kolano i zaczynamy trening twojego posłuszeństwa. Potem zaczynamy się uczyć, moimi metodami. – Chwycił mnie za ramie i zmusił do wstania. Spojrzałam na niego nienawistnie.

– Ty… ty… – Brakowało mi słów, więc zdecydowałam się na czyn, bo jak wiadomo czyny czasami są bardziej wymowne niż najdłuższe felietony.

Uderzyłam go w twarz. Spojrzał na mnie groźnie po tym uderzeniu, ale nie wstał, nawet nie krzyknął. Chwycił za mój nadgarstek i przybliżył mnie do siebie. Wymierzył mi kolejnego… chyba już z czterdziestego klapsa. Ten jednak był znacznie mocniejszy od pozostałych. Oddałam mu w ten sam policzek co wcześniej, na szczęście byłam praworęczna i to tę rękę miałam wolną. Znów mnie klepnął, jeszcze mocniej niż poprzednio i to dwa razy. To ja znów uderzyłam, też dwa razy, by było sprawiedliwie.

– Ostrzegam cię – rzekł poważnie. – Teraz uderzę trzy razy, naprawdę mocno, a ty przeprosisz i przestaniesz inaczej będzie naprawdę źle i naprawdę zaboli i to nie fizycznie. – Przestraszył mnie, to fakt, ale musiałam mu oddać.

Czekałam na te trzy klapsy. Szybko nadeszły. Płakałam już tak mocno, że przez łzy nic nie widziałam, ale i tak trafiłam w jego policzek. Chciałam uderzyć jeszcze raz i jeszcze i… nie, uderzył trzy, nie mogłam uderzyć go więcej. Mamusia mnie uczyła by oddawać, ale zawsze mówiła bym pierwsza nie biła, bo co innego się bronić, a co innego atakować. Krystian wstał i dlatego nie mogłam go uderzyć. Ciężko było sięgnąć i jeszcze te łzy zasłaniające wyraźny obraz pod taflą zmoczonego kroplami szkła.

– Dość tego! – warknął, ale nie krzyknął.

Pieczenie na policzku tak silne, ze od razu dostawiłam do niego dłoń. Zabolało i to nie tylko fizycznie. Wcześniej nikt nigdy nie uderzył mnie w twarz. Spojrzałam na niego spod łez.

– Konic zabawy. Masz dziesięć minut. Ochłoń, ja wrócę i zaczniemy to co tobie zapowiedziałem. – Wyszedł i zamknął drzwi, jak się potem okazało na klucz.

Ne szarpałam za klamkę, nie chciałam jej zniszczyć. Bo jeszcze byłby gotów mi przypieprzyć za to, że wypadła, a przecież to nie moja wina, że w tym mieszkaniu wszystko było takie stare i ledwie się kupy trzymało.

Usiadłam na łóżku i płakałam. Byłam sama, skazana na tego popaprańca, a co gorsza przypomniałam sobie, że sama się na to zgodziłam. Jednak ja myślałam, że to będzie taka zabawa, takie żarty, takie przyjemne… a nie… Cholera, Krystian właśnie otworzył drzwi i stanął w ich progu. „Boje się!” krzyczała moja podświadomość, a taki chochlik przy uchu podpowiadaj „uciekaj, może się zmieścisz miedzy jego nogami, tak prześlizgniesz”. Coś jednak nakazało zostać i wstać z dumą. Wyprostowałam się.

– Widzę, zaczynasz rozumieć, maleńka. – Krystian ponownie usiadł na łóżku. – Bądź posłuszna, nie będę bił… na pewno nie aż tak mocno. Zapraszam. – Wyciągnął po mnie dłoń. Nie chwyciłam za nią, sama podeszłam i położyłam się na jego kolanach.

– Udowodnię ci, że dam radę!

– Od dziś w chwili treningu, czyli od czasu gdy ja go zacznę i do czasu aż ja go skończę mówisz mi na pan, jasne?

– Tak.

– Co tak? – zapytał uderzając.

– Tak panie! Raz.

– Oj nie, nie…

– Było raz, nie oszukuj…eee panie.

– Niech ci będzie. To teraz dwa. – Klepnął i tak aż do dziesięciu.

Płakałam, nie powiem, że nie, ale nie darłam się jak opętana. By się zasłonić nawet nie miałam możliwości. Trzymał mnie mocno.

– Brawo – pochwalił po wszystkim i pomógł mi wstać. – A jednak umiesz być posłuszna i przyjmować kary, oraz elementy motywacyjne z pokorą i godnością. – Pochylił się i chwycił w mój podbródek w dwa palce. Skierował moją twarz do góry bym na niego spojrzała. – A teraz nagroda – wyszeptał i jego wargi dotknęły moich. Bardzo chciałam się nie poddać temu pocałunkowi.

Chciałam udać obrażoną i zacisnąć mocno usta. Jednak gdy poczułam twardość jego warg moje posłusznie się rozchyliły. Mówiłam sobie w myślach, że to tylko dlatego by go chapnąć w język, ale nie potrafiłam tego zrobić. Nasze kubki smakowe próbowały siebie nawzajem, nie pomijając zębów ani podniebienia. Pocałunek nabierał na intensywności, Krystian złapał moją szyje i nie puszczał przyciskając mocno mnie do siebie. Czułam jego język niemal w gardle, traciłam powietrze, ale za nic w świecie nie chciałam chwili wytchnienia.

Jego palce w moich włosach, jego dłoń dociskająca moją czaszkę do… nie, nie, to ani trochę nie brzmi romantycznie, ale Krystian Grey nie miał w sobie nic z romantyka, a i ja nie za bardzo lubiłam tego całego zabierania się za seks od dupy strony. Krystian wiedział czego chciał, był ostry, stanowczy i zdecydowany. Prawdziwy facet z odpowiednią dozą poczucia humoru. „Sadysta!” – krzyczała moja podświadomość. „No i co z tego!” – warczałam na nią. Sadysta z takim ciałem i zdecydowaniem był godny tego by oddawać mu się za darmo. Poczułam gorąco w podbrzuszu i chęć by włożył swoją dłoń do moich majtek. Starałam się go nakierować, ale nie udawało mi się. Gładził po udzie, piekących i rozgrzanych pośladkach, ale nie chciał posunąć się dalej. Cholera, albo jest niedomyślny, albo coś planuje.

Nagle Krystian Grey odsunął się ode mnie na dwa kroki. Zapraszam cię do pokoju, na stole są elementy służące do motywacji jak i do wymierzania kar. Niektóre z nich mogą też sprawiać przyjemność.

– Ale full wypas. Będzie takie trzy in jeden?

Krystian się zaśmiał.

– Widzę, wrócił ci humor, ale zapomniałaś o panie. – Przywołał mnie palcem, wskazując na podłogę przy swoich stopach. Wypuściłam głośno powietrze i ze spuszczoną głową pokonałam dystans jaki nas dzielił.

Spodziewałam się klapsa, ale nie nadszedł, zamiast tego Krystian owinął sobie moje włosy wokół swojej dłoni i szarpnął. Wygięłam się tak mocno w tył, że bardziej już nie mogłam, pisnęłam.

– Cisza – rozkazał pochylając się nade mną. Patrzył mi intensywnie w oczy, a jego usta były tuż przy moich. – Nie krzycz, masz być cicha i grzeczna.

– Zartujesz… ała! Panie! – dodałam ten przeklęty wyraz.

Jego uścisk i przyciąganie mojej głowy w kierunku podłogi nieco ustąpiło na sile.

– Teraz taka zasada. Każde „panie”, o którym zapomnisz, to jeden minus w notesie, dziesięć minusów to kara. Rozumiemy się?

– Tak.

– Już masz trzy minusy. – Uśmiechnął się puszczając. Wreszcie mogłam się wyprostować i rozmasować bolesne miejsce, w którym sądziłam, że włosów już nie będzie… na szczęście były na swoim stałym miejscu. – Powtórz zasadę bym miał pewność, że ją rozumiesz.

– Mam być cicho i być grzeczna, panie.

– Nie tę zasadę – pouczył.

– Aha, chodzi o tę… To mówiłam do siebie! – dodałam pośpiesznie by mi belfer nie wpisał kolejnego minusa. – Panie mam mówić, bo za każdy brak panie jest minus i za dziesięć minusów kara, tak panie?

– Tak. Zapraszam do pokoju, poznasz nowych przyjaciół.

Poszłam we wskazanym przez niego kierunku. Jak zwykle przepuścił mnie w drzwiach. Stanąłem jak wryta i zrobiłam rybkę. Na tej ławie, czy tam stole – nigdy tego nie rozróżniałam… tak czy inaczej znajdowało się za dużo rzeczy, które sprawiają ból i jak pomyślałam, że te rzeczy mogą się zderzyć z moją osobą… nie napawało to optymistycznie.

Odwróciłam się na pietach i spojrzałam na Krystiana. Stał oparty o ścianę i uśmiechał się leniwię. Ręce miał zwinięte na piersi.

– I jak się podobają przyszli przyjaciele? – dopytywał.

– Wiesz, co Kry… panie? Tak sobie pomyślałam, że ja już mam stałe grono wiernych i oddanych mi przyjaciół i chyba nie trzeba mi nowych. Właściwie to by zostać moim przyjacielem to trzeba mi czymś zaimponować, np. Kaśka zawsze jest przy mnie, nieważne czy mnie popiera czy nie, Eliot jest milionerem, Wera jest jedyna normalna w mojej klasie, Alicja się dobrze uczy, Robert dobrze płaci, a ty jesteś niezwykle męski. Starczy mi już tych przyjaciół.

Krystian się zaśmiał, podrapał się po brodnie opierając łokieć na jednej swojej dłoni, która pozostawała cały czas na swoim miejscu.

– Ano, Aniu, Anastazjo, Anastazjo Steel… Panno Steel, nie wiem czy wiesz, ale istnieje takie powiedzenie „przyjaciele moich przyjaciół są moimi przyjaciółmi”. Zatem poznaj moich przyjaciół, niedługo także się z nimi zaprzyjaźnisz. Po znajomości twojego charakteru czuję, że nie umknie ci ani jeden, najdrobniejszy, bo jesteś strasznie rozwydrzona, złośliwa, gadatliwa i nieznośna – głosił ostatnie pięć słów przez zęby. – Siadaj! – warknął.

Natychmiast zajęłam miejsce. Byłam przestraszona jego tonem.

– Wiesz co do czego służy? Możesz sobie podotykać, pooglądać, potestować nawet. Zejdę na dół po jakieś dobre wino na później. Przyda nam się.

– Mam nadzieję, że nie dlatego, że alkohol uśmierza ból – docięłam.

– To już czwarty raz, gdy nie powiedziałaś panie. Wyręcz mnie i wpisz do notesiku, przy dzisiejszej dacie. Za pięć minut wrócę.

– Wróć za dziesięć. Może wtedy dam radę jakoś to pochować tak byś nie znalazł. Pięć minut to stanowczo za krótko, panie.

Krystian zniknął za zamykającymi się drzwiami, oczywiście przekręcił klucz w zamku, bym nie uciekła.

– Przyjaciele! Znienawidzę was, a jak któryś mnie tknie, to się będzie w piecu palił – zagroziłam i odnalazłam notesik z takim słodkim pingwinem na okładce. – Ale jesteś przyjemny. No ciebie może polubię.

Patrzyłam z nienawiścią w oczach na te wszystkie paski, kable, trzcinki, klamerki, liny, sznurki, plugi, dilda, pompki, strzykawki, wenflony, deseczki, rzemyki, baty, pejcze… gdzie on to do licha chował, przecież kiedyś już przeszukiwałam jego dom i nigdzie nie znalazłam tych cudeniek. Teraz żałowałam, że moje oczy nie mogły zabijać… nie, źle! Teraz żałowałam, że w oczach nie miałam laserów jak ten jeden z X-menów. Wtedy spaliłabym wszystkie te rzeczy na proch zaraz po zdjęciu z oczu okularów ochronnych i… Facet, który na te kilka godzin rościł sobie prawo do mojej własności właśnie wrócił.

– Wstań gdy wchodzę i przywitaj się – rozkazał.


Ja? To było do mnie? Ale że jak? Znaczy wiedziałam jak mam wstać, ale jak się przywitać?

13 komentarzy:

  1. Ana chyba rzeczywiście nie wiedziała na co się pisze.Trudno jej będzie nie zapominać o tym,,panie" przynajmniej na początku chociaż w sumie to nieźle jej idzie.Krystian taki niedobry nie zastosował żadnej taryfy ulgowej.Ana kolejny raz pokazała,że ma charakterek i odważna też jest,po mordzie mu natrzaskała.
    Też się zastanawiam gdzie on chował tych swoich,,przyjaciół",naprawdę niezły arsenał tego wszystkiego ma nie dziwię się,że Anastazja najchętniej spaliłaby te wszystkie przedmioty.W 10 minut raczej spalić nie zdąży ale uszkodzić już tak.

    OdpowiedzUsuń
  2. Any nie można nie lubić! Ją się uwielbia!
    Co do pierwszej części, w której Krystian pokazuje sie z tej dominującej strony, to mimo, że przez momencik zrobiło mi się żal Any, bo biedna dostała w twarz i dupę, to jednak bardzo podobał mi się taki Krystek. Wolę go takim, niz smieszka-nauczyciela ala pijaka żula... :)
    Co do Any - to zawzięła się dziewczyna. Ale musiało ja poważnie bolec...Mam tylko nadzieję, ze nie bedziesz robiła z niej przesadnej twardzielki. Mimoza byłaby zła, ale zbyt wytrzymała panna też by mi nie pasowała tutaj. Ana bardziej kojarzy mi się z taką dziewczyną bo dużo pogada i naopowiada... :)
    Poza tym druga część - bez wątpienia Anie troche zrzedła minka widząc te wszystkie zabaweczki. Bez wątpienia nie będzie chciała poczuć ich na własnej skórze...
    Zastanawiam się, czy jeszcze tego dnia nazbiera to 10 minusów, bo juz ma prawie połowę...
    Co do tych pytań pod koniec, to też mnie ciekawi jak powinna sie z nim przywitac, ale bez wątpienia Krystian nas oświeci w następnej części.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak Ana jest po prostu bezbłędna i ewidentnie nie wiedziała w co się pakuje. Ale jest uparta i to jej trzeba przyznać. Zastanawiam się czy Krystek trochę nie przegina bo myśle że teraz to jest na dobrej drodze do tego, że gdy Ana opuści jego mieszkanie to więcej jej nie zobaczy. Chyba że znów wygra jej.upartość i ciekawość.
    Jeźeli chodzi o to jak się ma przywitać to odpowiedzi szukałabym w rozdziale z Leila.

    OdpowiedzUsuń
  4. No to Ana przekonała się jak ma wyglądać nauka z Krystianem. Nie wyobrażała sobie czegoś takiego. A ilu nowych przyjaciół chce ją poznać :P. Sporo minusów już nałapała... W takim tempie to ta dyszka szybko pęknie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Idealnie pasuje tutaj stwierdzenie, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła i Ana poznała to dosłownie na własnej skórze. Jestem ciekawa jak to się wszystko dalej potoczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Na jej miejscu też najchętniej bym to.spaliła albo pochowala. Ciekawe gdzie on to schował skoro ona przeszukała całe mieszkanie...
    Tylko mnie dziwią strzykawki i wenflony w tej grupie przyjaciół ? Ktoś już chyba napisał że jak ona wyjdzie.z jego mieszkania to już nie wróci..i pewnie na.początku będzie chciała tak zrobić...ale pewnie wróci...

    OdpowiedzUsuń
  7. Fifty Shades6 lipca 2014 22:41

    No to mnie zaskoczyłaś "strzykawki, wenflony..." ?! Aua..

    OdpowiedzUsuń
  8. Biedna Ana całkiem nieświadoma tego co ją czeka. Scena z biciem była dla mnie szokiem książkowa Ana nigdy by się na coś takiego nie zdobyła więc to fajna odmiana. Za to "twój" Grey jest dużooo bardziej przerażający niż ten James. Aż się boję jakie tortury dla niej przygotował.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ah z części na część jest coraz wspanialej ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Miło, że wróciłaś :-)

    Nie jestem do końca pewna, czy ona wiedziała na co się pisze, raczej nie. Nie przypuszczała, że to aż takie może być...

    p.s. Dopiero dziś odnalazłam Cię na nowo... Doczytam resztę i dorzucę parę myśli :-)))

    OdpowiedzUsuń
  11. biedna Ana
    .. cos mam wrazenie ze jej poglad na Greya bardzo sie zmieni...

    OdpowiedzUsuń
  12. Troche mnie zamurowało, myslałam, ze on ja trochę "pod tresuje" nauczy pokory warknięciem czy klapsem, ale żeby w taki sposób nauczyć ja tego. Jestem ciekawa czy to cos da i co na to Ana.

    OdpowiedzUsuń
  13. Chyba nie do końca jej o to chodziło. Ciekawe czy ucieknie?

    OdpowiedzUsuń