Obudziłem się z okropnym bólem głowy. Spałem na kanapie,
obok której na podłodze leżeli Kaśka, Eliot i Kamil. Matylda coś podśpiewywała
z kuchni. Przetarłem zmęczone oczy i dziwnym dla mnie było, że nigdzie nie ma
Any. To że jej nie widziałem było jeszcze do przeżycia, ale to, że jej nie
słyszałem, było czymś naprawdę dziwnym. Wstałem by iść do łazienki, ale Eliot
mnie ubiegł. Jak na złość był tam dłużej niż potrzeba. W końcu otworzył szeroko
drzwi mówiąc:
– Zapraszam do królestwa.
– Anastazja, a ty ile słodzisz!? – dopytywała Matylda.
Trochę mnie to uspokoiło, ale tylko na moment, bo Ana nie odpowiadała. – Gdzie jest
ta mała? – padło pytanie.
Wystrzeliłem z tej łazienki niczym z procy. Od razu
zamierzałem rozpocząć poszukiwania, ale Kaśka stwierdziła, że to zbyteczne:
– Pewnie chciała nas nastraszyć i gdzieś tu jest. – Wskazała
dłońmi wszystko dookoła i dopadła do swojego kubka z kawą niczym spragniony,
pustynny wędrowiec do odnalezionej studni.
– Albo poszła się przejść – dodał Kamil.
– Jakie przejść, człowieku? Ana, do lasu? Przecież ona się
boi. Sam się z tego wczoraj śmiałeś – przypomniałem.
– Tak? Serio? A nie pamiętam.
Wszyscy zaczęli się śmiać, ja byłem podirytowany, a Matylda
szczebiotała wesolutko:
– Nie denerwuj się, usiądź z nami, zjesz śniadanko, wypijesz
kawusie, a Ana się znajdzie.
– Albo się już całkiem zgubi – przyszło mi na myśl, jak
tylko wyobraziłem ją sobie w lesie. Przecież ona całkowicie nie nadawała się do
takich wypraw. Z pewnością nie w tych
swoich bucikach na obcasiku. Co prawda podobały mi się, seksowne kręciła w nich
tyłeczkiem, ale na tę wyprawę nie były najodpowiedniejsze.
W końcu nasze skąpe śniadanko dobiegło końca, a Any nadal
nie było.
– Idę jej poszukać – zadecydowałem.
– Siadaj – polecił Kamil. – Trzaśnij sobie Belfer browarka.
– Właśnie, po co gdzieś będziesz łaził? – zapytała kochanka
tego małolata.
– A może któreś z was ruszyłoby dupę i poszło ze mną jej
poszukać – zaproponowałem.
Wszyscy spojrzeli po sobie z minami jakbym im
zaproponował wyprawę co najmniej do
samego piekła. W końcu Kaśka z ociąganiem wstała i powiedziała:
– Ja pójdę.
– Samej cię z nim nie puszczę – wtrącił się jak zwykle
niepytany Eliot.
Przewróciłem z irytacją oczami, ale przecież nie mogłem mu
zabronić iść z nami na poszukiwania. Chociaż w zaistniałej sytuacji jego towarzystwo
nie było mi na rękę. Uważałem Eliota za winnego całej sytuacji, a przynajmniej współwinnego.
Nie! Tak właściwie to on był winny! Gdyby mi nie nagadał tych wszystkich
bredni, to ja bym Anie nie nagadał tych wszystkich bredni, i żylibyśmy sobie
dalej w tej swojej ostrej namiętności. Jednak pan przemądrzały Eliot Grey
zawsze musiał wiedzieć co jest dla kogo najlepsze. Szkoda, że swoim życiem nie
umiał tak kierować jak cudzym. Na swym życiorysie bowiem odnosił ciągle same,
sromotne porażki.
– My idziemy do lasu, a wy przeszukajcie dom i wkoło domu –
polecił Matyldzie i Kamilowi. Czyli nie dość, że się doczepił nieproszony do
moich poszukiwań, to jeszcze chciał nimi kierować. I jak kogoś takiego darzyć
sympatią? No choćby się chciał to się nie da. Teraz jednak Anastazja była
najważniejsza, więc musiałem przestać myśleć o Eliocie i koncentrować się na
poszukiwaniach.
Po piętnastu minutach nawoływania bezsensu, Kaśka wpadła na
pomysł:
– A może ona do sklepu poszła?
– Po co? – zdziwił się Eliot.
– Nie wiem, może nawet po tik-taki albo orbitkę, przecież to
Ana, prawda Krystian?
– No fakt. Anie zawsze mogło coś na łeb pierdolnąć.
– Sklep jest jakieś dziesięć kilometrów stąd – zauważył.
– To może wybrała się na dłuższy spacer – stwierdziła Kaśka.
– Bez buta? – Eliot wyminął ją i wszedł w jakieś krzaki. Powrócił
z butem Anastazji Steel. – Na pewno jej? – pytał się mnie.
– Tak, jestem pewien, ale jeszcze niczego nie przekreśla.
Może faktycznie poszła na spacer.
– Bez buta? – powtórzył swoje pytanie Eliot.
– Nie zrozumiesz. To Ana. Ona mogła zgubić buta po pijanemu,
a potem jak już się zorientowała, że go nie ma to mogło jej się nie chcieć po
niego wrócić. Z imprezy też kiedyś szła na boso, a butów nie chciało jej się w
rękach nieść, to wywaliła do kosza, bo ponoć były cholerne nie wygodne.
– No te nie wyglądają na wygodne – skomentował mój szwagier.
– Ten nie wygląda – poprawiłem go. – Widzisz jednego buta.
– No ale drugi jest chyba taki sam, prawda?
– A to nie zawsze tak jest – udzieliła się Kate. – Czasami
jeden obciera jak skurwysyn, a drugi jest wygodny.
Ja i Eliot spojrzeliśmy po sobie z załamaniem. Chyba oboje
jednocześnie uznaliśmy, że to będzie długi dzień. I był długi. Z początku myślałem,
że Ana robi sobie jaja, ale kiedy nastał wieczór, a my musieliśmy się już
zbierać to zaczynałem się o nią naprawdę niepokoić. Kaśka zresztą też.
– A może wezwijmy policje – zaproponowała.
– Oszalałaś!? – warknął Kamil. – Nikt nie wie, że tu jestem.
Śpię u kolegi. Poza tym to domek znajomego ojca, oni nawet…
– Czyli się włamaliśmy? – przerwa mu Eliot.
– Czyli tak jakby, no ale czego on się spodziewał jak klucz
niemal na wierzchu zostawił?
– O ja pierdole – skwitowałem siadając na huśtawce postawionej
na ganku.
– No i jest jeszcze mój mąż. On nie może wiedzieć, że ja
tutaj jestem z Kamilem.
– Ja jestem jej nauczycielem – przypomniałem.
– Czyli policja to zły pomysł – wywnioskowała Kaśka. – W
takim razie pojedźmy chociaż do miasta. Mam jej zdjęcie w tel. Zapytamy czy
ktoś ją widział.
– To nie jest zła myśl. Trzech z nas jedzie, dwoje zostaje.
Ruszyliśmy, ale w mieście także nikt Anastazji nie
rozpoznawał. Pytaliśmy w każdym sklepie i kiosku, na marne. Wróciliśmy
zawiedzeni, ale musieliśmy się już zbierać do domu. Eliot miał spotkanie
biznesowe, na Matyldę czekał mąż, a na Kamila rodzice. Czułem się jak dupek
odjeżdżając bez tej małej, pyskatej i w gruncie rzeczy uroczej małolatki.
– Pewnie złapała stopa i jest już w domu. Nawet się pewnie z
nas nabija, że taki numer nam wywinęła – pocieszała mnie Kaśka. Zdawało mi się,
że ona sama pragnie w to wierzyć, ale niestety, Anastazji w domu nie było.
Kaśka obdzwoniła jej wszystkich znajomych, nawet matkę i
ojca. Czym postawiła ich w sumie na nogi. Potem starała się to sprostować, że
nie ma się czym martwić, że pewnie coś jej się pomyliło. Niestety tym sposobem
sprowadziła nam szanownego tatusia na głowę.
Mężczyzna niewiele starszy ode mnie, z wąsem i zakolami o
mało nie padł na zawał od samego progu. Nie dziwię się, ja też bym pewnie tak
zareagował, gdyby w moim mieszkaniu ktoś dokonał takich cudów bez mojej zgody i
bez wiedzy.
– Ja od niej wynajmuje – powiedziała Kaśka. – Trochę tu
ogarnęłam.
– Skoro ty tu wynajmujesz, to gdzie jest Ana? – zapytał
siadając na krzesełku. Podałem mu szklankę wody.
– Ana… no właśnie… ona mieszkała u kolegi.
– Jakiego?
– Eliota – wymyśliłem na poczekaniu. – U mojego szwagra.
– A tak, była żona wspominała coś o jakimś Eliocie z baru.
To pewne on.
– Pewnie on – przytaknąłem z głupkowatym uśmiechem.
– No nic, czeba iść na policje. Ja nie będę potem
odpowiedzialności za gówniarę ponosił, jak ją gdzieś zgwałconą czy zabitą w
krzakach znajdą. Ona szukała guza, pewnie go otrzymała, a mnie zamkną za to, że
dziecka nie dopilnowałem. – Od tego zdania przestałem darzyć sympatią tego pana
i szczerze żałowałem, że nie padł na zawał przy samym progu.
– No tak szczerze to chyba szczególnej uwagi pan na córkę
nie zwraca – powiedziałem.
– Niepełnosprawna nie jest, szczególnej opieki nie
potrzebuje, a ja mam swoje życie. Z resztą mieszkam piętro wyżej, i regularnie
przychodziła do mnie po pieniądze.
Westchnąłem, zacisnąłem dłonie w pięść i ledwie się
powstrzymałem przed tym by dać mu z mordę. Po jego wyjściu postanowiliśmy z
Kaśką, że musimy wrócić do tego domku i jeszcze raz dokładnie go przeszukać. Bo
być może Ana się gdzieś znajdzie. Kamil się zreflektował, także się martwił o
koleżankę. Postanowił pojechać z nami.
No tatuś Any zabójczy, wręcz umiera z tęsknoty za córką. Jestem ciekawa co się z nią stało, wywinęła jakiś głupi numer czy rzeczywiście spotkało ją coś niedobrego. Podejrzewam, że jednak się z Krystianem nie rozstaną, ale że Kryś się będzie tak martwił to się nie spodziewałam.
OdpowiedzUsuńA ta gdzie się podziała? Nie wiem czy próbuje wywinąć jakiś numer tym zniknięciem czy rzeczywiście coś się stało... Ojciec widać bardzo się córką przejmuje, interesuje go tylko to żeby odpowiedzialności za nią nie ponosić.
OdpowiedzUsuńTen tatuś Any to jakiś kretyn jest nie ma to jak troskliwość o córkę. Co tam, że ktoś jej krzywdę zrobi ważne, żeby do niego nikt pretensji nie miał no co za typ. Ana ma czasami głupie i nieodpowiedzialne pomysły, ale jakoś nie wydaje mi się, żeby tym razem był to jakiś głupi żart.
OdpowiedzUsuńCo do ojca Anastazji, to myślę, że łatwo się domyslic jak negatywna mam o nim opinię... Nawet nie trzeba pisac... Egoista.
OdpowiedzUsuńKrystian się martwi i to bardzo a to już coś...
Wiem już co Ana nawywijała, więc może pod nastepną częscią dodam konkretniejszy komentarz :)
kiedys w trudnych sprawach na polsacie byla podobna historia;) wydaje mi sie ze Anie nic nie jest a to wszysylp to forma zemsty na Greyu.
OdpowiedzUsuńwww.czarnekrolestwo.blog.pl
Co ona najlepszego wymyśliła? Aż tak chciała mu nazłość zrobić? Czy po prostu była tak zalana i załamana, ze odeszła i nawet nie zauważyła jak daleko?
OdpowiedzUsuńA co do ojca Any to szkoda gadać, zwykły frajer.