Ludzie mówią, że w życiu trzeba coś robić by je zapełnić. Co
to znaczy? Czyżby życie było pustką szklanką, do której trzeba wlać ulubiony
trunek? Nie, życie to nie tylko przyjemności, więc o ulubionych trunkach nie
może być tutaj mowy. No przynajmniej o wyłącznie ulubionych trunkach nie może
być tu mowy. Stojąc przed lustrem przeczesywałam szczotką włosy. Były długie,
naturalnie brązowe, gęste. Takie włosy byłyby powodem do dumy dla każdej
kobiety. Lśniły. Czasami, na słońcu, sprawiały wrażenie jakby się mieniły w kilkudziesięciu
odcieniach czerni i brązu. Kiedy wychodziłam spod prysznica i były mokre
wydawały się być czarne. Zastanawiałam się czy ich nie przefarbować. Uśmiechnęłam
się do swojego odbicia w lustrze.
– Najpierw użyję szamponu koloryzującego, zobaczymy czy się
przyjmie i jak będę się w nowych włosach czuła – postanowiłam w myślach.
Tak, wiem, to kiepskie określenie „czuć się we włosach”, ale
nic lepszego nie przyszło mi na myśl. Nie można mnie za to winić, w końcu było wcześnie
rano, a ja miałam za sobą nieprzespaną noc. No przynajmniej nie w pełni
przespaną.
Zerknęłam jeszcze raz na swoje odbicie. Podobałam się sobie,
może nie tak w pełni, ale przy ogólnym rozrachunku plusów i minusów więcej było
dodatnich. Sięgnęłam po torebkę, która znajdowała się na niewielkim, żółtym
stoliku. Nienawidziłam tego wnętrza. Przytłaczający kontrast znienawidzonej,
jaskrawej żółci i turkusu. Otrząsnęłam się z obrzydzeniem. Działo się tak za
każdym razem gdy analizowałam gust kolorystyczny Roberta. Schowałam szczotkę do
białej, lakierowanej torebki. Dostrzegłam w jej zakamarkach pomadkę do ust.
Odkorkowałam ją i na powrót spojrzałam w lustro. Już za moment na moich ponętnych
ustach zagościł róż pompejański, to taki odcień nieco ciemniejszy od
intensywnej czerwieni. Cmoknęłam w powietrzu, jakbym dawała całusa swojemu
odbiciu. Schowałam kosmetyk, mający na celu podkreślać piękność kobiety do
torebki, z której zaraz po tym wyjęłam paczkę papierosów. Włożyłam jednego do
ust, brudząc przy tym ustnik od pomadki. Papieros był cienki, ale nie długi.
Opakowanie czarnych Marlboro na powrót wylądowało w jednej z kieszonek torebki.
– Robert! – krzyknęłam. Nie czekała ani chwili na znak jego
obecności. – Ognia masz?
Nie padła żadna odpowiedź. Teatralnie przewróciłam oczami.
Nie czyniłam tak często i nigdy bezwiednie, zawsze był to przemyślany ruch.
– Robert, kurwa, zapalniczkę mi przynieś! – Teraz już niemal
trzęsłam się ze złości. Nie lubiłam jego ociągania się.
Stanął w progu pokoju. Nie był nikim nadzwyczajnym, ale
zapewne wielu kobietom by zaimponował. Tylko to całe imponowanie polegałoby na
kupowaniu owych kobiet, albo raczej urzeczywistnianiu ich materialnych zachcianek.
Tym też imponował mnie samej.
– Proszę – przemówił sucho jak wiór. Wyciągnął w moją stronę
dużą zapalniczkę, służącą mu do odpalania gazu. Na sam jej kolor się wzdrygnęłam.
Żółty.
– Dlaczego nie odnowisz tutaj? – zapytałam przejmując od
niego sprzęt i odpalając sobie papierosa.
– Bo za dużo mnie kosztujesz.
– E tam, pierdolisz. Idę już. Spóźnię się do szkoły. Dziś
piątek, wypadałoby tam być. – Ostatnie zdanie wypowiedziałam w taki sposób,
jakbym sama siebie o coś pytała.
– Tyle ile zawsze? – zapytał bez ogródek.
– Pięć dych mniej. Niech będzie, że mam zniżkę dla stałych
klientów.
– Ilu jest takich jak ja? – dopytywał, wyciągając w moim
kierunku banknot dwustuzłotowy.
– Tylko trzech.
Minęłam Roberta, nawet na niego nie spojrzawszy. Założyłam
buty, białe, lakierowane, na koturnie i platformie zarazem. Takie niby glany
przed kostkę. Wciąż miałam papierosa w ustach. Wyszłam na powietrze. Skierowałam
się w stronę gmachu jednej ze szkół średnich w mieście. Czytając biały napis na
czerwonej tabliczce przytwierdzonej do budynku, uświadomiłam sama sobie, że
kiedyś byłam inna. Pociągała mnie matematyka, fascynowała psychologia, bawiła
głupia komedia w telewizji, podniecała myśl o pierwszym pocałunku. Jednak
wszystko ma swój początek, niekoniecznie znajdując zakończenie, czasami
następuje tylko i wyłącznie przerwanie. Takie bez powrotu. To tak jak zabawa
lalkami czy samochodzikami. To nie jest tak, że nagle bawimy się krócej,
rzadziej, aż w końcu wcale. Po prostu nagle odrzucamy lalkę w kąt, by zacząć
samodzielnie czesać, malować i stroić siebie. Podobnie czyni się z
samochodzikiem… tylko na co zamieniają go chłopaki? Na puszkę piwa? Rower na
dwóch kółkach? Skuter? Sztangi? Piłkę? Z facetami to nigdy nie wiadomo. Jedno
było pewne – niemal każdy prawdziwy chłopiec, odrzucając swój ulubiony
samochodzik myśli już o dziewczynach. Jednak chłopcy ewoluują, dorastają. Wtedy
następuje u nich jakby efekt jo-jo. Stają się mężczyznami i wtedy kobieta idzie
w kąt, a honorowe miejsce zajmuje samochód. Tylko tym razem już nie zabawkowy,
a prawdziwy, taki jaki kiedyś miał tata, dziadek, czy sąsiad. Tak, miałam
bardzo złe zdanie o mężczyznach, byli dla mnie niemal nikim. Za to ja byłam dla
kilkoro mężczyzn wszystkim i to mi w zupełności wystarczało, ponieważ mężczyźni
nadają się tylko na przygody czy do seksu, ale do niczego więcej. Wszystko
obowiązkowo bez zobowiązań.
Czytałam to już kiedyś, na początku zastanowiłam się czy dobrą część wstawiłaś :)
OdpowiedzUsuńDobrą. Zmieniłam narracje na pierwszą osobę i dopisałam resztę.
UsuńCzytam i komentuje, zaczęłam, więc... idę dalej.
OdpowiedzUsuńStrasznie inna jest ta Anastazja, jestem zainteresowana jak sie to potoczy dalej. Jak narazie super.
OdpowiedzUsuńZaintrygował mnie ten prolog ! Anastazja jako prostytutka no tego to się nie spodziewałam.
OdpowiedzUsuńZupełne przeciwieństwo prawdziwej Anastazji. Ale tamta podobnie jak Ciebie,mnie strasznie irytowała, lecę czytać dalej :)
OdpowiedzUsuńJa nie czytałam 50 twarzy Greya, nawet zaczęłam, ale w końcu nie przebrnęłam, więc nie bardzo mogę porównywać tych bohaterów do tych z oryginału.
OdpowiedzUsuńRozumiem , że Ana ma kilkanaście lat, chodzi do szkoły, no powiedzmy , że czasem się w szkole pojawia, jak sama zauważyła, jest piątek więc wypadałoby się w tym przybytku pojawić. Ana zdaje się uprawia najstarszy zawód świata, na razie nie wiem dlaczego, bo to lubi, jest zmuszona, czy z jeszcze innego powodu. I jak sama mówi ma bardzo złe zdanie o mężczyznach, bo mężczyźni bez wyjątku nadają się tylko i wyłącznie do seksu.
Nieźle się zaczyna.
Na wstępie dziękuję za wszystkie komentarze u mnie ;) Na początku jak wyczytałam, że to opowiadanie na podstawie "Greya" to miałam duże opory aby tutaj zajrzeć, ale teraz z pokorą chylę czoła. Niesamowity pomysł aby z Any zrobić taką "puszczalską". Lecę czytać dalej :) P.S u mnie pojawił się nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńhmmm nigdy nie czytalam Greya ani nie ogladalam filmu. takze pierwowzoru historii nie znam. jednak Twoj prolog mnie zaciekawil... ale chwila..Anastazja jest dziwka? bo te pieniadzr od Roberta i stali klienci...
OdpowiedzUsuńwww.czarnekrolestwo.blog.pl
Nie spodziewałam się takiej Anastazji, spodziewałam się bardziej niewinnej, choć nie tak jak w książce. Prolog mnie zaciekawił, mam nadzieję, ze dalsze części mnie nie rozczarują. :)
OdpowiedzUsuńCzytam...
OdpowiedzUsuńczytam...
... i nie wiem jak skomentować.
czytam-komentuję
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać. Zapowiada się ciekawie. Interesuje mnie dalsza kolej losów bohaterów. Co prawda nie czytałam pierwszej części trylogii Greya tylko obejrzałam film, natomiast dwie kolejne przeczytałam. Fanfiction zapowiada sie obiecująco, poczytam w wolnych chwilach :)
Ta Anastazja jest znacznie barwniejszą postacią niż prawdziwa. Ta jest wyrazistą osobą, która wydaję mi sie że wie czego oczekuje o życia. Jak widzisz, a moze nie będziesz tego widziec, bo nie wiem czy czytasz komentarze wstecz, ogarniam następne opowiadanie, teraz padło na Greya.
OdpowiedzUsuń